Alex Sand Po urlopie się żegnamy - recenzja

 Witajcie 


Kochane czytelniczki i czytelnicy. Jeszcze w starym roku zgłosiłam się do Book Tour organizowanego przez Anię z bloga Żyć nie umierać. Mimo, że książka wakacyjna, a wtedy już zbliżał się czas jesienno-zimowy to zgłosiłam się, bo miałam ochotę na coś lekkiego i ciepłego.

Jeśli mnie znacie wiecie, że nie czytam romansów. Mimo wszystko od czasu do czasu sprawdzam czy może jednak zmienił mi się gust, no i też czasami potrzebuję jakiejś odskoczni od moich kryminałów.  Zdarza się, że książka porwie mnie od pierwszych stron mimo iż nie jest ulubionym gatunkiem.

Jak było w tym przypadku? Zapraszam na kilka słów recenzji.

Alex Sand Po urlopie się żegnamy - recenzja

 

Martyna jest mamą nastolatka, który jak chyba każdy w dzisiejszych czasach, siedzi za dużo w telefonie.  Nasza bohaterka zamierza spędzić z nim nieco więcej czasu by odbudować relacje.  Po śmierci męża oddaliła się nieco od syna. Jako zapracowana księgowa chce również odpocząć od codzienności i wyjechać w miejsce gdzie będzie mogła odetchnąć świeżym powietrzem. Postanawia, że wybiorą się wspólnie z synem na dwa tygodnie wakacji do Niesulic. Małej miejscowości położonej nad jeziorem. Młody oczywiście nie jest zachwycony i trochę utrudnia całe pakowanie. Chwila marudzenia,  ale w końcu udaje im się wyjechać.  

Na trasie robią małą przerwę. Podczas, gdy Martyna odpisuje swojemu szefowi na smsa o mało nie dochodzi do jej potrącenia. Jak się okazuje przez przystojnego instruktora golfa, który jedzie w tym samym kierunku co oni. Nietypowe spotkanie przeradza się szybko w wakacyjny flirt, który urozmaica naszej bohaterce cały dwutygodniowy urlop.

W między czasie oprócz romansu tych dwojga poznajemy sąsiadów z domku obok i ich syna, który skutecznie odrywa Maksa od telefonu. Chłopcy będą mieli nieco przygód,  ale jakich to już trzeba doczytać samemu.

 

Alex Sand Po urlopie się żegnamy - recenzja


Długo się zastanawiałam nad tym co napisać o tej książce.  Z wielkim żalem,  ale niestety muszę przyznać, że nie trafiła w mój gust. Nie chodzi o to, że była zła.  Ja po prostu szukam czegoś innego w książkach.  Pierwsze co od razu rzuciło mi się w oczy to to, że kiedy prawie doszło do potrącenia Martyny na początku był taki wątek, że Piotr jechał hybrydą i przez to Martyna nie słyszała auta.  Podobno jechał 80 km/h  Hybrydy nie są aż tak ciche, a już na pewno nie przy takiej prędkości. Niesprawdzona informacja, od której zaczęła się cała przygoda. 

 Kolejne co mnie nieco zniechęciło to to, że nasza para widziała się zaledwie chwilę, a ich bliska relacja pojawiła się w mgnieniu oka.  On pomógł jej zanieść walizki, potem się rozstają, a kolejnego dnia kiedy się spotkali na plaży Piotr smaruje ją olejkiem (czy kremem do opalania) po udach i pośladkach...

Może się czepiam, ale przyjechała by pobyć z synem, a kiedy nadarzyła się okazja to od razu rozchyla nogi przed obcym kolesiem. Zabrakło mi chemii, odrobiny napięcia między nimi i jej niedostępności. Syn Martyny zachowuje się czasem jakby był starszy od niej, a wpakuje się w bezsensowne kłopoty i wierzy, że ryby łowi się patykiem.

Wiem, że jest wiele kobiet,  które potrzebują lekkiej lektury, która pobudzi wyobraźnię. Ja jednak szukam czegoś innego.  Sama Martyna jako bohaterka jest w porządku,  chociaż nadzwyczaj dużo używa słów Boże... Jezus... itp Choć z wiarą nie ma to nic wspólnego. 

Jeśli moja recenzja kogoś urazi to przepraszam.  Każdy szuka czegoś innego.  Jestem ogromnie wdzięczna, że ta lektura uświadomiła mi kolejny raz, że tego typu książki nie są dla mnie. 

Żeby ją nieco obronić to podobał mi się wakacyjny klimat i picie kawy z widokiem na jezioro.  Naprawdę czułam, że jestem tam z nimi nad wodą i na pomoście.  Woda przyjemnie chłodziła, a picie kawy było jak celebracja.  Jednak cały ten romans do mnie nie bardzo przemówił. Wielu rzeczy z łatwością się domyśliłam, ale do tej pory zastanawiam się jak Piotr na tak długo mógł zostawić chorą matkę, kiedy nocował u swojej kochanki. 

Książkę czyta się szybko i lekko. Ot taka luźna pozycja na popołudnie dla kogoś kto lubi nieskomplikowane romanse. Autorka zwróciła tutaj uwagę na kilka ważnych kwestii, które warto poruszyć. Nastolatkowie wiszący na telefonach, brak porozumienia miedzy dziećmi i rodzicami. Ciągła obecność w pracy nawet na urlopie może wywołać niemałe komplikacje wśród rodziny. Ocenianie innych nie znając ich historii to kolejny ważny temat, który został tutaj poruszony. To akurat mi się podobało, że oprócz romansu autorka wplotła inne kwestie, które są ważne w dzisiejszym świecie.

Dziękuję za możliwość poznania książki i mam nadzieję, że moja recenzja nie jest zbyt dotykająca. Myślę, że każdy powinien sam ocenić czy mu się spodoba czy nie. Ja nawet nie czytałam tego co na okładce zanim się za nią zabrałam.  Ani reż innych recenzji. Przyznam się do jednej rzeczy, sceny "łóżkowe" musiałam ominąć, bo mnie zupełnie nie interesują. Tak już mam...


Zapraszam na recenzję Ani, która jest zupełnie odmienna od mojej ;) >>> klik



Komentarze

  1. I właśnie z podobnych powodów nie sięgam po tego typu literaturę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To zdecydowanie nie jest książka dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasami tak bywa, że jakaś książka nie trafia w nasz gust.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa recenzja. Po książkę raczej nie sięgnę. Nie jest to książka dla mnie.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ta książka raczej nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Gracias por la reseña. Qué pena que no te gusto. Lo dejó pasar. Te mando un beso. Enamorada de las letras

    OdpowiedzUsuń
  7. to nie dla mnie. Od romansow uciekam z dala;D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Copyright © Domowy Klimacik